niedziela, 7 grudnia 2008

K. Kamil Baczyński "Godzina W"

"Godzina W "

Tramwajem jadę na wojnę, tramwajem z przedziałem: "nur fuer Deutsche",
Z pierwszo-sierpniowym potem na skroni, z zimnem lufy Visa w nogawce spodni.

Siekiera, motyka, piłka, szklanka,
biało-czerwona opaska moja- opaska na ramię powstańca.

W kieszeni strach, orzełek i tytoń w bibule,
Ja nie pękam, idę w śmierć ot tak- Na Krótką Koszulę.

Batalion "Zośka" Oi!
Batalion "Pięść" Oi!
Batalion "Miotła" Oi!
"Czata 49", "Parasol"!

I wyszedłeś jasny synku z czarną bronią w noc,
I poczułeś jak się jeży w dźwięku minut- zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką,
Czy to była kula synku, czy to serce pękło?

Nam jedna szarża- do nieba wzwyż,
I jeden order- nad grobem krzyż.

Zbigniew Herbert "Wilki"

Zbigniew Herbert "Wilki"

Ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
pozostał po nich w kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten ślad wilczy

szybciej niż w plecy strzał zdradziecki
trafiła serce mściwa rozpacz
pili samogon jedli nędzę
tak się starali losom sprostać

już nie zostanie agronomem
,,Ciemny” a ,,Świt” – księgowym
“Marusia” – matką ,,Grom” – poetą
posiwia śnieg ich młode głowy

nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać

przegrali dom swój w białym borze
kędy zawiewa sypki śnieg
nie nam żałować – gryzipiórkom -
i gładzić ich zmierzwioną sierść

ponieważ żyli prawem wilka
historia o nich głucho milczy
został na zawsze w dobrym śniegu
żółtawy mocz i ten trop wilczy

sobota, 6 grudnia 2008

Zbigniew Herbert "Przesłanie Pana Cogito"

Zbigniew Herbert - "Przesłanie Pana Cogito"

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechem zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

Ziutek "Czerwona zaraza"

Czekamy Ciebie
Czekamy Ciebie czerwona zarazo Byś wybawiła nas od czarnej śmierci.
Byś nam, kraj przed tym rozdarłszy na ćwierci,
Była zbawieniem, witanym z odrazą.
Czekamy Ciebie - Ty potęgo tłumu
Zbydlęciałego pod Twych rządów knutem,
Czekamy Ciebie, byś nas zgniotła butem
Swego zalewu i haseł poszumem.
Czekamy Ciebie ty odwieczny wrogu
Morderco krwawy tłumu naszych braci.
Czekamy Ciebie nie, żeby Ci spłacić
Lecz chlebem witać na rodzinnym progu.
Żebyś Ty wiedział, nienawistny zdrajco
Jakiej Ci śmierci życzymy w podzięce
I tak bezsilnie zaciskamy ręce
Pomocy prosząc, podstępny oprawco.
Żebyś Ty wiedział, jak to strasznie boli
Nas, dzieci Wolnej, Niepodległej, Świętej
Skuwać w kajdany łaski Twej przeklętej
Cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
Gdybyś Ty wiedział, naszych dziadów
kacie,
Sybirskich więzień ponura legendo,
Jak Twoją dobroć kląć tu wszyscy będą,
Wszyscy Słowianie, wszyscy Twoi bracia.
Legła twa armia zwycięska, czerwona
U stóp łun jasnych płonącej Warszawy
I ścierwią duszy syci z bólem krwawym
Garstki szaleńców, co na gruzach kona.
Czekamy Ciebie nie dla nas, żołnierzy,
Dla naszych rannych - mamy ich tysiące
I dzieci są tu - i matki karmiące
I po piwnicach zaraza się szerzy.
Miesiąc już mija od Powstania chwili
Łudzisz nas czasem dział swoich łomotem
Wiedząc, jak ciężko będzie znowu potem
Powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.
Czekamy Ciebie - ty zwlekasz i zwlekasz
Ty się nas boisz i my wiemy o tym.
Chcesz, byśmy wszyscy legli tu pokotem.
Naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
Nic nam nie zrobisz - masz prawo wybierać.
Możesz nam pomóc, możesz nas wybawić
Lub czekać dalej i śmierci zostawić.
Śmierć nie jest straszna, możemy umierać.
Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska zwycięska narodzi.
I po tej ziemi Ty nie będziesz chodzić
Czerwony władco rozbestwionej siły.

Warszawa, 26 sierpnia 1944 r. "Ziutek"

Juliusz Słowacki "Testament mój"

TESTAMENT MÓJ

Juliusz Słowacki



Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z duchami -
A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny.

Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni - ani dla imienia; -
Imię moje tak przeszło jako błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.

Lecz wy, coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył - siedziałem na maszcie,
A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...

Ale kiedyś - o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny - przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.

Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne moje serce spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą -
Tak się matkom wypłaca świat - gdy proch odniesie...

Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biedę;
Jeżeli będę duchem - to się im pokaże,
Jeśli mię Bóg uwolni od męki - nie przyjdę...

Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba - na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...

Co do mnie - ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę
I zgodziłem się mieć tu - niepłakaną trumnę.

Kto drugi tak bez świata oklasków się zgodzi
Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami napełnionej łodzi,
I tak cicho odlecieć - jak duch, gdy odlata?

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mnie żywemu na nic... tylko czoło zdobi;
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.

sobota, 6 września 2008

Prowokacja w majestacie bezprawia.

We wtorkowy wieczór w centrum Warszawy zatrzymana została liczna grupa sympatyków warszawskiej Legii zmierzająca na derbowy mecz Pucharu Ekstraklasy z Polonią Warszawa.

Przeglądając prasę i słuchając wiadomości w telewizji nie mogłem się nadziwić jak myślący ludzie mogą dawać sobą tak manipulować. Dlaczego nikt nie zadawał podstawowych pytań? Dlaczego wszyscy klaskali oszołomieni sukcesem policji? 750 zakazów stadionowych, tyle chyba przez kilka lat w Polsce nie wydano w sumie. Ja rozumiem polityków, opinia publiczna domaga się walki z przestępcami na stadionach to i politycy biją brawo, ale prawo obowiązuje wszystkich w tym samym stopniu.

741 kiboli, chuliganów, bandytów itp., w zależności od źródła, zatrzymała dzielna warszawska prewencja. Gdyby to była faktycznie grupa ponad 700 stadionowych bandytów to z "garstki" 300 policjantów nie zostało by chyba nic. Dziwnym trafem jednak obyło się bez ofiar w ludziach a namacalnym dowodem przemarszu było urwane lusterko samochodu.

A sam sposób działania policji ? Prowokacja ? Popisówka przed Euro 2012 ? A może cichy układ polityczno - biznesowy między właścicielem klubu a ministrem spraw wewnętrznych i administracji? W końcu ręka rękę myje.

Dlaczego policja nie podjęła działań zmierzających do zatrzymania i rozwiązania nielegalnego zgromadzenia już w zarodku ? Dlaczego eskortowała je aż pod stadion Polonii ? Czy naprawdę przełożeni zwykłych patrolowych sądzili że kibice po przyjściu pod stadion na Konwiktorskiej poczują się usatysfakcjonowani i pójdą do domów ? Policja miała obowiązek, skoro było to nielegalne zgromadzenie, zatrzymać je i rozwiązać aby nie stanowiła zagrożenia. Nie było gdzie ? Przecież na zdjęciach z przemarszu widać że pochód szedł przez plac Piłsudskiego, mało było tam przestrzeni ? No chyba że komuś bardzo zależało na tym aby do awantury doszło.

Poza tym, okrzyknięcie 700 osób w mediach mianem bandytów jest zwykłym brakiem szacunku dla człowieka jako jednostki. Nie dość, że zastosowano wobec nich odpowiedzialność zbiorową, co stoi w sprzeczności z polskim prawem. Nie dość że kazano im przez 4 godziny stać w asyście policji bez jakiejkolwiek informacji co dalej, to jeszcze media mają czelność nazywać ich kibolami. Ciekawe czy któryś dziennikarz był kiedyś na meczu, albo w tłumie gdzie dochodzi do złamania prawa. Kto pierwszy ucieka ? Ten kto jest winny, zasada stara jak świat. Niewinny nie ucieka, bo po co ? I teraz 700 "chuliganów", z których drwią nawet funkcjonariusze policji na swoim forum zawiedzeni ich spokojnym zachowaniem i faktem, że większość studiuje, w większości po raz pierwszy spędzających noc na komendzie dostaje możliwość szybkiego (po 24h) wyjścia do domu za przyznanie się do winy, no to się przyznają do udziału w nielegalnym zgromadzeniu. A sankcjami za coś takiego są zakazy stadionowe ? To ja chyba czegoś nie rozumiem. Czyli jak nielegalnie będzie ktoś demonstrował w Warszawie pod Sejmem to dostanie zakaz stadionowy ?

Ktoś tu grubo przesadził z prowokacją i komuś się to czkawką odbije.

czwartek, 7 sierpnia 2008

Gazietka na wojennej ścieżce.

Dziś trochę cofnę się w czasie, ale dosłownie o kawalątek, chciałbym bowiem odnieść się do "łikendowych" publikacji Gazety Wyborczej. Z przyczyn urlopowych nie miałem takiej możliwości wcześniej, a w moim odczuciu warto powiedzieć co nieco o manipulatorskich praktykach ekipy redaktora Michnika.

W wydaniu Gazety Wyborczej na sobotę i niedziele (2-3 sierpnia) ukazał się tekst pod chwytliwym tytułem "Wybuczeli powstańca warszawskiego Bartoszewskiego" autorstwa Jerzego Majewskiego i Tomasza Urzykowskiego. Do czego w wersji elektronicznej, na portalu gazeta.pl, uzupełnieniem był list anonimowych uczestniczek Przystanku Woodstock o wdzięcznym tytule "Duch patriotyzmu był gdzie indziej". Te dwa teksty zestawione razem będą podstawą mojej dzisiejszej refleksji.

Zacznijmy od początku. Artykuł dwóch redaktorów G.W. miał już swoim tytułem wyznaczać kierunek myślenia odbiorcy i być tylko preludium do dalszej części "polityki stosowanej" w wykonaniu Gazietki. Oto stała się rzecz straszna wygwizdano ikonę Platformy Obywatelskiej, powstańca Bartoszewskiego. W moim odczuciu słowo ikona nie stanowi tu nadużycia po tym co Pan Władysław wyczyniał w czasie ostatniej kampanii wyborczej. Ale "ad rem", w całym artykule podnoszony jest larum, jak to potraktowano władze, wygwizdano, opluto i zapewne mało brakowało do linczu. Tylko jedno ale ...

http://lapsus-lazuli.blogspot.com/2008/08/niesiolowski-dziekuje-wszystkim.html

To jednak posła Niesiołowskiego nie opluto ? A to peszek, ale jak widać Gazetce wcale to nie przeszkadza i tytuł musi być chwytliwy, co z tego że kłamliwy.

Pod pomnikiem "Gloria Victis" nie byłem, ale z relacji ludzi którzy byli wiem że nie wszystko było wedle linii Gazety Wyborczej. Natomiast to co tak naprawdę było warte uwagi, jak chociażby problem z umożliwieniem składania wieńców przez niektóre środowiska, zostało skutecznie przez Gazetke przemilczane, bywa.

Skoro, jednak linia polityki, propagowana przez Gazete Wyborczą jest zagrożona należy sięgnąć po broń ostateczną i pokazać opinii publicznej, że środowisko redaktora Michnika ma zawsze rade. Dlatego pojawia się znikąd list. Oczywiście podpisany, ale takimi "nickami" że spokojnie można sobie darować pozory i z góry uznać go za anonim.

Tak dochodzimy do drugiej publikacji autorstwa Woodstockowiczek - Go i Di (prawda że zabawne) w której podnoszą one słuszny krzyk po lekturze artykułu o wydarzeniach na Warszawskich Powązkach. Abstrahując już od faktu, że początek ich listu do redakcji, jest żywcem wyjętym powtórzeniem tez zawartych w artykule Panów Majewskiego i Urzykowskiego, a to trochę dziwne biorąc pod uwagę fakt, że były one kilkaset kilometrów od centrum Warszawy i świadkami owych wydarzeń być nie mogły. Ale krzywda się stała, Pan Bartoszewski został wygwizdany, jedyne słuszne media podniosły krzyk, trzeba bić w dzwon na alarm.

Nie pierwszy i zapewne nie ostatni to przypadek kiedy Gazeta Wyborcza stosuje na obronę swoich przekonań, list od czytelników. Całkiem niedawno w ten sposób broniona była teza jak to wszyscy kibice piłkarscy w naszym kraju to "kibole". Bardzo wzruszający list fanki Wisły Kraków w którym relacjonowała jak to ją prawie żywcem zjedzono na stadionie. Oczywiście list bez podpisu, a jego treść została wyśmiania przez wszystkich którzy choć trochę znają realia polskich trybun piłkarskich.

Kiedyś gazetka na obronę swoich tez miała "telefon zaufania" dziś widać spadające notowania zmuszają redaktora Michnika do sięgania w odmęty historii aby anonimowy głos z kraju niósł kaganiec oświaty Ciemnogrodowi i Zaściankowi.

W takim razie ja jako Bartłomiej Kuliński, wcale nie anonimowy bo z imienia i nazwiska, pozdrawiam z okopów Ciemnogrodu.

A tu linki, ale ostrzegam wejście na własną odpowiedzialność.

http://wyborcza.pl/1,76842,5551041,Wybuczeli_powstanca_warszawskiego_Bartoszewskiego.html

http://wyborcza.pl/1,87649,5553478,Duch_patriotyzmu_byl_gdzie_indziej___list_z_Przystanku.html

piątek, 1 sierpnia 2008

1 sierpnia 1944 - siła pamięci.

Pierwszy sierpień krwawy
Powstał naród Warszawy
By stolicę uwolnić od zła
I zatknęli na dachy, barykady i gmachy
Biało-czerwonych sztandarów las
Trzeba obejść przez getto
Bo już Wolę zdobyto
I łunami czerwieni się noc
Stare miasto płonie
A nam mdleją już dłonie
Trzeba walczyć lecz nie mamy sił
Dziś będzie o czymś innym niż polityka, o czymś ważniejszym niż to co w życiu społecznym towarzyszy nam na co dzień w najróżniejszych nośnikach informacji, dziś będzie o zwykłej PAMIĘCI.
Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek żyje tak długo jak długo żyje on w naszej pamięci. Idąc tą drogą należy powiedzieć, że bohaterowie Powstania Warszawskiego umarli 2 razy. Raz zabici przez Niemieckiego okupanta, drugi raz zabijani byli rok po roku każdego 1 sierpnia przez kilkadziesiąt lat, kiedy to władze komunistyczne robiły wszystko by pamięć o ich czynach była zapomniana.
Dziś patrząc z perspektywy czasu możemy ocenić jaką silę ma pamięć. To co tak żmudnie wykonywali działacze PZPR walcząc nie tylko z bohaterami powstania, ale przede wszystkim niszcząc tych którzy walcząc w szeregach AK przeżyli piekło II Wojny Światowej, w III Rzeczpospolitej nie ma już prawa bytu. Z każdym rokiem obchody Powstania Warszawskiego są coraz popularniejsze nie tylko w Warszawie ale w całej Polsce.
Ten dzień powinien w moim odczuciu stać się nie tylko chwilą do zadumy nad losem bohaterów Warszawy ale również nad tymi którzy w wyzwolonej przez armie czerwoną Polsce stali sie wrogami we własnym kraju, częstokroć ponosząc za swoje czyny karę najwyższą.
1 sierpnia 1944 - PAMIĘTAMY !
PS.
Miało być bez polityki ale to tak troszkę ciężko.
Chciałem tylko nadmienić na żenującą postawę 2 osób przed tegorocznymi obchodami Powstania Warszawskiego.
Pierwszą jest oczywiście Hanna Gronkiewicz - Waltz, która do sektora VIPów przed pomnikiem "Gloria Victis" zaprosiła więcej prominentnych działaczy i polityków niż samych przedstawicieli powstańców. W tym przypadku jednak trudno oczekiwać czegoś więcej po Pani "sklepikarze". Widać pewnych relacji ludzko - ludzkich nawet status prezydenta Warszawy nie wyjaśnia.
"cham zawsze będzie chamem ..."
Drugim bohaterem ostatnich dni został dyrektor Wojskowych Powązkach, któremu nie podobają się biało czerwone wstążki na kwaterach "Parasola". Faktycznie barwy narodowe są tak odrażającym widokiem na mogiłach pamięci bohaterów Narodu, że należy je zdjąć a najlepiej wywalić do kosza.
Panie dyrektorze, proszę odsunąć się od ściany, pochylić główkę i z "baranka" w tą ścianę z całej siły. Jeżeli za pierwszym razem nie pomoże, bić głową w ścianę do skutku.
PSS.
Żeby na koniec nie było tak straszno. Z tego miejsca chciałem złożyć niski ukłon tym wszystkim, którzy o bohaterach Powstania Warszawskiego pamiętają przez cały rok. Organizując spotkania z powstańcami, opiekując się ich kwaterami, dbając o miejsca pamięci. Old Fashion Man Club wielkie brawa dla was.


środa, 30 lipca 2008

Serdeczne podziekowania różowi towarzysze.

Do napisania tego tekstu skłoniły mnie właściwie 4 czynniki.

Po 1 książka która wywołała burze społeczną i polityczną (gospodarczej chyba nie) w Polsce jak ona długa i szeroka. Mowa oczywiście o pozycji "SB a Lech Wałęsa: przyczynek do biografii" Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.

Po 2 wyrok sądu w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek" i przerażająca szczerość generała Kiszczaka.

Po 3 polityka ulubionej Gezietki towarzys(twa)zy względem IPNu. Prezentowana szczególnie mocno wobec książki Panów Cenckiewicz i Gontarczyka (patrz punkt 1) Czy wspaniała manifestacja A. M. na pogrzebie pewnego profesora, który nawet w takiej chwili nie umiał przejść obojętnie wobec "problemu" jaki stanowią (zapewne dla niego samego i jego bliskich wpływowych znajomych) "policjanci pamięci".

Po 4 dzisiejsza manifestacja poparcia Wałęsy dla osoby generała Jaruzelskiego w rozpoczynającym się procesie masakry na wybrzeżu w 1970 r.

Dlatego ja, jako osoba świadoma aczkolwiek stosunkowo młoda, chciałem serdecznie podziękować wam wszystkim kolorowym ignorantom, za zrobienie z mojego Kraju Ojczystego siedliska kolesiostwa, układów i licznych towarzystw wzajemnej adoracji.

Jedyna rzecz z której można się cieszyć to fakt, że po tylu latach wreszcie to co jeszcze na początku lat 90 spowite było mgłą tajemnicy, dziś widoczne jest czarno na białym.

Skutecznie przyczyniła się do tego malejąca popularność, która przyniosła za sobą nie tylko polityczny niebyt dla prominentnych polityków lat 90 ale również wymuszone działania pokazujące ich prawdziwe JA. Dzięki tym ruchom w nowym tworze politycznym, zwanym demokraci.pl odnaleźli się nie tylko ex komuniści ale i ex "antykomuniści" z premierem Mazowieckim na czele.

Dzięki gasnącej popularności A.M. (szkoda mi czasu wklepywanie pełnych nazw personalnych tego osobnika i tak każdy wie o kogo chodzi) wywołanej tzw. Aferą Rywina, jego sens istnienia wyznacza już tylko obrona bliskich jego sercu generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego oraz bicie z furią topielca walczącego o życie w lustracje i IPN. Ostatnie wystąpienie w czasie uroczystości pogrzebowych na Wojskowych Powązkach przypominają właśnie takie desperackie łapanie się brzytwy człowieka który tonie. Jego czas już minął. Na próżno czeka na koło ratunkowe, jeżeli nawet ktoś mu je rzuci to celując w głowę aby go szybciej zatopić.

Lech Wałęsa, człowiek który podobno zrobił wiele aby komunizm obalić, albo trafniej przychylić nieba swoim poplecznikom, a ostatnio zrobił jeszcze więcej aby sięgnąć dna i krzykiem desperata oznajmić iż on "Bolkiem" nie był. Widać widmo braku popularności i medialności tak przeraża byłego prezydenta że ten już robi wszystko, żeby zaistnieć. No ale jak w wyborach prezydenckich odsetek ważnych głosów oddanych na kandydata "Bolka" jest malutki to i koniunkturę wykorzystać trzeba. Abstrahując już od całej "szopki" związanej z publikacją książki "SB a Lech Wałęsa" i zmieniającymi się jak w kalejdoskopie wypowiedziami prezydenta dotyczącymi ewentualnych pozwów przeciwko autorom. Swoją drogą widać ktoś Panu Lechowi wyjaśnił że szanse przeciwko historykom może mieć przed sądem marne. Natomiast jego dzisiejsze próby obrony generała Jaruzelskiego w rozpoczętym procesie przeciwko odpowiedzialnym za masakrę na wybrzeżu to już groteska. Zapewne Lech Wałęsa w latach 70 posiadał taką wiedzę polityczną, że jest nam w stanie powiedzieć całkiem wiarygodnie, pod przysięga i bez mrugnięcia okiem kto wydał rozkaz strzelania. Jeśli tak było, nasuwa się Pytanie jak Pan wszedł w posiadanie takiej wiedzy, Panie "Bolku" ?

Może Panu Lechowi powinno sie postawić przed oczyma zdjęcia z masakry na wybrzeżu. Pamiętam, że jeszcze jak uczęszczałem do Liceum była u nas właśnie taka wystawa tematyczna ukazująca masakrę na wybrzeżu w 1970 r. Do dziś pamiętam zdjęcia ofiar użycia broni palnej i czołgów, mimo że kilka ładnych lat od tego czasu już minęło. Może Pan prezydent nie widział tego z okien komendy MO, więc gdyby ktoś pokazał mu efekty działań wojska zszedłby ze sceny i dał sobie spokój.

Nic tylko cieszyć się, że jeszcze chwilka, jeszcze momencik i wszystko to co tak mozolnie budowane było przy okrągłym stole trafi szlak. Chociaż nie, nie wszystko, pewne układy poszły za daleko, pewnych spraw już wyjaśnić się nie da bo poszły z dymem, majątek wyprzedany już wyprzedano a polskie piekiełko polityczne trwa w najlepsze. Aczkolwiek to bardzo miłe, że polskie byłe elity (sic) pokazują swoje prawdziwe oblicze, jednoznacznie określając swoje miejsce w najnowszych podręcznikach historii. Tylko żeby podręczniki miał kto pisać, bo widmo wisi nad historykami, widmo Gazety Wyborczej.

Jak to było u Zorby "Popatrz jaka piękna tragedia. Choć, będziemy tańczyć."

PS. Dobrze że Wałęsa pisze nową autobiografie, bo widać na potrzeby XXI wieku stara się zdezaktualizowała.

sobota, 26 lipca 2008

"Krejzole" w Sejmie.

Wśród młodszych fanów kabaretów wielką sympatią, o czym świadczą wskaźniki wejść na popularną stronę You Tube, cieszy się skecz grupy Paranienormalni o wdzięcznej nazwie "Blondynka". W owym występie dosyć często i gęsto pada słowo "krejzole" w różnych odmianach, czasem jako rzeczownik, czasem jako przymiotnik, ale zawsze sens pozostaje niezmienny. Wskazuje pewne działania albo grupę ludzi jako potencjalnych "wariatów" w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Natomiast w szerszym aspekcie sam skecz wyśmiewa pewne postawy życiowe owych "krejzoli".
Kiedy dziś przeglądałem wydanie jednej z poczytniejszych gazet w naszym kraju, zobaczyłem informacje, z której wynika że nasi rodzimi ex marszałkowie Sejmu chcą na poważnie rozmawiać z Bronisławem Komorowskim, o aktualnej sytuacji polskiego parlamentaryzmu w kontekście ostatnich wydarzeń w Sejmie.
Konsternacja jaka mnie ogarnęła po lekturze tego artykułu była niemała. Śmiać się czy płakać, oto był dylemat. Potem przypomniał mi się opisywany wcześniej występ kabaretowy i wszystko się stało jasne. "Krejzole" nadchodzą, właściwie są już u drzwi.
Tuzy polskiej polityki będą debatować o zachowaniu posłów. Ci sami ludzie którzy od lat gest po geście, uśmiech po uśmiechu przybliżali nas do sytuacji którą mamy obecnie, będą zastanawiać się jak uzdrowić polski Sejm.
Będzie tam Marek Borowski, który zapewne w czasie ostatniej kampanii LiDu płakał z rozpaczy widząc swojego kompana Aleksandra Kwaśniewskiego, przemawiającego do zebranych ludzi w stanie wyraźnie wskazującym. Zapewne spuścił wzrok po sobie, schował głowę w ręce i płakał wielkim łzami z kondycji polskiej sceny politycznej, gdy ex prezydent biadolił jak to domaga sie "zmiany obranej drogi przez J. Kaczyńskiego, L. Kaczyńskiego, Ludwika Dorna i Sabe". Dziwne, wydawało mi się, że kamery telewizyjne pokazały pierwsze rzędy owego audytorium słuchającego słów wodza Aleksandra (nie mylić z Macedońskim) i Panu Borowskiemu uśmiechu na buzi nie zabrakło.
Wywołany w poprzednim akapicie Ludwik Dorn, następny polityk łamiący konwenanse. Pies wiadomo, najlepszym przyjacielem człowieka jest, więc niech zapozna się z polskim Sejmem. Wpuszczono zwierzyniec na Wiejską, szkoda że im jeszcze prawa głosu nie dano, może byłoby lepiej w tym kraju. Zamiast tego pozostał tylko niesmak i głębokie niezrozumienie po co i komu to było ? Był taki jeden polityk w dziejach starożytnego Rzymu co to konia senatorem mianował. mam przypominać jak skończył ?
Czy ten wyczyn był trudny do przebicia ? Ciężko powiedzieć, ale stara się jak może obecny marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Niby rozsądny człowiek, wie o czym gada, kiedyś miałem okazje być na jakimś wykładzie dla studentów poświęconym "wojnie polsko - bolszewickiej 1920" i naprawę zrobił na mnie pozytywne wrażenie. Tylko niech ktoś mi wytłumaczy po co on zapraszał ostatnio clowna do Sejmu ? Mało mamy tam "śmiesznych" ludzi ? Zapewne miało to na celu poprawę wizerunku polityków w oczach obywateli, a może po prostu chciał nam pokazać jak mało brakuje naszym politykom do owych clownów. Przyczepić jednemu czy drugiemu czerwony nosek umalować buzie i gotowe. Ja rozumiem, poprzednicy byli przebojowi więc i marszałek się stara nie pozostać w tyle.
Na koniec coś z PSLu, bo o nich cicho było, więc mamy rodzynka Józefa Zycha. Lapsus roku bez wątpienia w oczach nie tylko słuchaczy radiowych ale i wszystkich obywateli. Bo gdy Pan Józef staje przed Sejmem to mu staje... Znaczy on staje. Ex marszałek często przed Sejmem staje. Czy jakoś tak. Było śmiesznie, było komicznie, większość posłów klaskała nikt z rozpaczy nie płakał, ubytku włosów na skutek wyrywania też nie stwierdzono.
Ja nikogo na siłe nie chcę tu podejrzewać, o jakąś zawiść ludzką, chęć obrzydzenia obywatelom Sejmu, czy inne niecne czyny. Nawet nie śmiem. Niepodważalnym jednak faktem jest, że każdy z tych trybików, przybliżał nas do sytuacji jaką mamy obecnie w parlamencie.

Jak widać pamięć ludzka bywa krótka, a pamięć polityka jeszcze krótsza. Hipokryzja nic nie kosztuje, a zawsze można zaistnieć medialnie. W blasku chwały, z medialną łatką uzdrowicieli polskiego parlamentaryzmu, powrót w glorii z odmętów politycznej nicości na salony. Więc do boju "krejzole", do walki o lepsze jutro wasze, bo Nasze to raczej nie.
Zamiast debatować uderzcie się w pierś Panowie marszałkowie.


czwartek, 24 lipca 2008

"Przepraszam"

Jak podają dzisiejsze media w swoich popołudniowych "newsach" szef klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Zbigniew Chlebowski zapowiedział, że Sejm przeprosi wyborców w specjalnej uchwale, za swoje zachowania w czasie trwania obrad wczorajszej komisji regulaminowej.

Nic tylko przyklasnąć tak pięknej inicjatywie naszych posłów. Równie dobrze mogą przepraszać za wszystkie nie spełnione obietnice przedwyborcze. Poziom humoru i szczerości zawarty w tych przeprosinach skierowanych do Narodu będzie taki sam. Szczerości ani grama, humoru na pęczki. A najlepiej niech jeszcze zostaną te przeprosiny ujęte w jakieś ładne słówka, albo lepiej pół słówka, niedomówienia też będą w cenie. Odczytu niech dokona duet posłów posiadającej sejmową wiekszość Platformy Obywatelskiej Stefan Niesiołowski i Janusz Palikot, a cały Naród będzie wdzięczny.

Może ktoś z Państwa zechce uznać że ferowane przeze mnie wyroki o domniemanym braku szczerości posłów w ich intencjach "przeprosinowych" są niezasadne. Otóż nie, są w pełni zasadne. Tak się jakoś złożyło, że w dniu dzisiejszym zawitałem na sale obrad komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Być może było to odtwarzane w tv, nie wiem, byłem na żywo ... i po 30 minutach uciekłem prawie z krzykiem.

Moje przerażenie nie było spowodowane atmosferą panującą w czasie obrad komisji. Owszem, czułem się jak w czasie zajęć lekcyjnych w szkole podstawowej. Pan przewodniczący Kalisz, śmiało może ubiegać się o etat nauczyciela, jeżeli Sejm go znudzi, albo wyborcy znudzą sie nim. "Proszę nie robić min w kierunku posła X","Pośle Y proszę się nie uśmiechać do posła Z", "Proszę nie przerywać" itp. Takie teksty padały co kilkadziesiąt sekund z ust posła przewodniczącego i wbrew pozorom nie były skierowane do kilkunastoletnich dzieci, a do wybranych przez dorosłych obywateli RP, posłów na Sejm.

Jednak co innego wzbudziło mój głęboki smutek. Nie zachowanie posłów, którzy popis swoich umiejętności dają systematycznie co jakiś czas. Raz w grupie, raz na występach artystycznych w pojedynkę. Tak naprawdę epicentrum tych wydarzeń było po drugiej stronie sali, tam gdzie siedzieli dziennikarze, asystenci posłów, operatorzy kamer - wyborcy. Zachowanie posłów już nikogo nie dziwiło. Każdy robił coś innego, słuchając wystąpień z wyraźnym znudzeniem. Włączone kamery nagrywały posiedzenie komisji, co jakiś czas, operator sprawdzał tylko, czy dźwięk się dobrze nagrywa. Inni przepisywali teksty, aktualizowali informacje, czytając gazety i przeglądając witryny portali internetowych. Oni już dawno przeszli do porządku dziennego nad popisami rodzimych posłów z lewa i prawa. Nie pierwszy to raz i nie ostatni gdzie poziom arogancji posłów względem tych co ich wybrali sięgną bruku. W tym przypadku nawet magiczne słowo przepraszam zabrzmi groteskowo.

Szanowni posłowie tu nie o słowa idzie, ale o czyny. A tych jak nie było tak nie ma.