środa, 30 lipca 2008

Serdeczne podziekowania różowi towarzysze.

Do napisania tego tekstu skłoniły mnie właściwie 4 czynniki.

Po 1 książka która wywołała burze społeczną i polityczną (gospodarczej chyba nie) w Polsce jak ona długa i szeroka. Mowa oczywiście o pozycji "SB a Lech Wałęsa: przyczynek do biografii" Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka.

Po 2 wyrok sądu w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek" i przerażająca szczerość generała Kiszczaka.

Po 3 polityka ulubionej Gezietki towarzys(twa)zy względem IPNu. Prezentowana szczególnie mocno wobec książki Panów Cenckiewicz i Gontarczyka (patrz punkt 1) Czy wspaniała manifestacja A. M. na pogrzebie pewnego profesora, który nawet w takiej chwili nie umiał przejść obojętnie wobec "problemu" jaki stanowią (zapewne dla niego samego i jego bliskich wpływowych znajomych) "policjanci pamięci".

Po 4 dzisiejsza manifestacja poparcia Wałęsy dla osoby generała Jaruzelskiego w rozpoczynającym się procesie masakry na wybrzeżu w 1970 r.

Dlatego ja, jako osoba świadoma aczkolwiek stosunkowo młoda, chciałem serdecznie podziękować wam wszystkim kolorowym ignorantom, za zrobienie z mojego Kraju Ojczystego siedliska kolesiostwa, układów i licznych towarzystw wzajemnej adoracji.

Jedyna rzecz z której można się cieszyć to fakt, że po tylu latach wreszcie to co jeszcze na początku lat 90 spowite było mgłą tajemnicy, dziś widoczne jest czarno na białym.

Skutecznie przyczyniła się do tego malejąca popularność, która przyniosła za sobą nie tylko polityczny niebyt dla prominentnych polityków lat 90 ale również wymuszone działania pokazujące ich prawdziwe JA. Dzięki tym ruchom w nowym tworze politycznym, zwanym demokraci.pl odnaleźli się nie tylko ex komuniści ale i ex "antykomuniści" z premierem Mazowieckim na czele.

Dzięki gasnącej popularności A.M. (szkoda mi czasu wklepywanie pełnych nazw personalnych tego osobnika i tak każdy wie o kogo chodzi) wywołanej tzw. Aferą Rywina, jego sens istnienia wyznacza już tylko obrona bliskich jego sercu generałów Kiszczaka i Jaruzelskiego oraz bicie z furią topielca walczącego o życie w lustracje i IPN. Ostatnie wystąpienie w czasie uroczystości pogrzebowych na Wojskowych Powązkach przypominają właśnie takie desperackie łapanie się brzytwy człowieka który tonie. Jego czas już minął. Na próżno czeka na koło ratunkowe, jeżeli nawet ktoś mu je rzuci to celując w głowę aby go szybciej zatopić.

Lech Wałęsa, człowiek który podobno zrobił wiele aby komunizm obalić, albo trafniej przychylić nieba swoim poplecznikom, a ostatnio zrobił jeszcze więcej aby sięgnąć dna i krzykiem desperata oznajmić iż on "Bolkiem" nie był. Widać widmo braku popularności i medialności tak przeraża byłego prezydenta że ten już robi wszystko, żeby zaistnieć. No ale jak w wyborach prezydenckich odsetek ważnych głosów oddanych na kandydata "Bolka" jest malutki to i koniunkturę wykorzystać trzeba. Abstrahując już od całej "szopki" związanej z publikacją książki "SB a Lech Wałęsa" i zmieniającymi się jak w kalejdoskopie wypowiedziami prezydenta dotyczącymi ewentualnych pozwów przeciwko autorom. Swoją drogą widać ktoś Panu Lechowi wyjaśnił że szanse przeciwko historykom może mieć przed sądem marne. Natomiast jego dzisiejsze próby obrony generała Jaruzelskiego w rozpoczętym procesie przeciwko odpowiedzialnym za masakrę na wybrzeżu to już groteska. Zapewne Lech Wałęsa w latach 70 posiadał taką wiedzę polityczną, że jest nam w stanie powiedzieć całkiem wiarygodnie, pod przysięga i bez mrugnięcia okiem kto wydał rozkaz strzelania. Jeśli tak było, nasuwa się Pytanie jak Pan wszedł w posiadanie takiej wiedzy, Panie "Bolku" ?

Może Panu Lechowi powinno sie postawić przed oczyma zdjęcia z masakry na wybrzeżu. Pamiętam, że jeszcze jak uczęszczałem do Liceum była u nas właśnie taka wystawa tematyczna ukazująca masakrę na wybrzeżu w 1970 r. Do dziś pamiętam zdjęcia ofiar użycia broni palnej i czołgów, mimo że kilka ładnych lat od tego czasu już minęło. Może Pan prezydent nie widział tego z okien komendy MO, więc gdyby ktoś pokazał mu efekty działań wojska zszedłby ze sceny i dał sobie spokój.

Nic tylko cieszyć się, że jeszcze chwilka, jeszcze momencik i wszystko to co tak mozolnie budowane było przy okrągłym stole trafi szlak. Chociaż nie, nie wszystko, pewne układy poszły za daleko, pewnych spraw już wyjaśnić się nie da bo poszły z dymem, majątek wyprzedany już wyprzedano a polskie piekiełko polityczne trwa w najlepsze. Aczkolwiek to bardzo miłe, że polskie byłe elity (sic) pokazują swoje prawdziwe oblicze, jednoznacznie określając swoje miejsce w najnowszych podręcznikach historii. Tylko żeby podręczniki miał kto pisać, bo widmo wisi nad historykami, widmo Gazety Wyborczej.

Jak to było u Zorby "Popatrz jaka piękna tragedia. Choć, będziemy tańczyć."

PS. Dobrze że Wałęsa pisze nową autobiografie, bo widać na potrzeby XXI wieku stara się zdezaktualizowała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz