czwartek, 7 sierpnia 2008

Gazietka na wojennej ścieżce.

Dziś trochę cofnę się w czasie, ale dosłownie o kawalątek, chciałbym bowiem odnieść się do "łikendowych" publikacji Gazety Wyborczej. Z przyczyn urlopowych nie miałem takiej możliwości wcześniej, a w moim odczuciu warto powiedzieć co nieco o manipulatorskich praktykach ekipy redaktora Michnika.

W wydaniu Gazety Wyborczej na sobotę i niedziele (2-3 sierpnia) ukazał się tekst pod chwytliwym tytułem "Wybuczeli powstańca warszawskiego Bartoszewskiego" autorstwa Jerzego Majewskiego i Tomasza Urzykowskiego. Do czego w wersji elektronicznej, na portalu gazeta.pl, uzupełnieniem był list anonimowych uczestniczek Przystanku Woodstock o wdzięcznym tytule "Duch patriotyzmu był gdzie indziej". Te dwa teksty zestawione razem będą podstawą mojej dzisiejszej refleksji.

Zacznijmy od początku. Artykuł dwóch redaktorów G.W. miał już swoim tytułem wyznaczać kierunek myślenia odbiorcy i być tylko preludium do dalszej części "polityki stosowanej" w wykonaniu Gazietki. Oto stała się rzecz straszna wygwizdano ikonę Platformy Obywatelskiej, powstańca Bartoszewskiego. W moim odczuciu słowo ikona nie stanowi tu nadużycia po tym co Pan Władysław wyczyniał w czasie ostatniej kampanii wyborczej. Ale "ad rem", w całym artykule podnoszony jest larum, jak to potraktowano władze, wygwizdano, opluto i zapewne mało brakowało do linczu. Tylko jedno ale ...

http://lapsus-lazuli.blogspot.com/2008/08/niesiolowski-dziekuje-wszystkim.html

To jednak posła Niesiołowskiego nie opluto ? A to peszek, ale jak widać Gazetce wcale to nie przeszkadza i tytuł musi być chwytliwy, co z tego że kłamliwy.

Pod pomnikiem "Gloria Victis" nie byłem, ale z relacji ludzi którzy byli wiem że nie wszystko było wedle linii Gazety Wyborczej. Natomiast to co tak naprawdę było warte uwagi, jak chociażby problem z umożliwieniem składania wieńców przez niektóre środowiska, zostało skutecznie przez Gazetke przemilczane, bywa.

Skoro, jednak linia polityki, propagowana przez Gazete Wyborczą jest zagrożona należy sięgnąć po broń ostateczną i pokazać opinii publicznej, że środowisko redaktora Michnika ma zawsze rade. Dlatego pojawia się znikąd list. Oczywiście podpisany, ale takimi "nickami" że spokojnie można sobie darować pozory i z góry uznać go za anonim.

Tak dochodzimy do drugiej publikacji autorstwa Woodstockowiczek - Go i Di (prawda że zabawne) w której podnoszą one słuszny krzyk po lekturze artykułu o wydarzeniach na Warszawskich Powązkach. Abstrahując już od faktu, że początek ich listu do redakcji, jest żywcem wyjętym powtórzeniem tez zawartych w artykule Panów Majewskiego i Urzykowskiego, a to trochę dziwne biorąc pod uwagę fakt, że były one kilkaset kilometrów od centrum Warszawy i świadkami owych wydarzeń być nie mogły. Ale krzywda się stała, Pan Bartoszewski został wygwizdany, jedyne słuszne media podniosły krzyk, trzeba bić w dzwon na alarm.

Nie pierwszy i zapewne nie ostatni to przypadek kiedy Gazeta Wyborcza stosuje na obronę swoich przekonań, list od czytelników. Całkiem niedawno w ten sposób broniona była teza jak to wszyscy kibice piłkarscy w naszym kraju to "kibole". Bardzo wzruszający list fanki Wisły Kraków w którym relacjonowała jak to ją prawie żywcem zjedzono na stadionie. Oczywiście list bez podpisu, a jego treść została wyśmiania przez wszystkich którzy choć trochę znają realia polskich trybun piłkarskich.

Kiedyś gazetka na obronę swoich tez miała "telefon zaufania" dziś widać spadające notowania zmuszają redaktora Michnika do sięgania w odmęty historii aby anonimowy głos z kraju niósł kaganiec oświaty Ciemnogrodowi i Zaściankowi.

W takim razie ja jako Bartłomiej Kuliński, wcale nie anonimowy bo z imienia i nazwiska, pozdrawiam z okopów Ciemnogrodu.

A tu linki, ale ostrzegam wejście na własną odpowiedzialność.

http://wyborcza.pl/1,76842,5551041,Wybuczeli_powstanca_warszawskiego_Bartoszewskiego.html

http://wyborcza.pl/1,87649,5553478,Duch_patriotyzmu_byl_gdzie_indziej___list_z_Przystanku.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz