wtorek, 1 grudnia 2009

Demokracji nie ma, witamy w "biurokracji elit".

Czyli rzecz o traktacie lizbońskim, referendum w Szwajcarii i jaśnie oświeconej Gazecie W, a przede wszystkim, będzie dziś o farsie zwanej demokracją.


"Historia uczy, że demokracja bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm." tak mawiał nasz wielki rodak papież Jan Paweł II. Te słowa stają się niezwykle trafne w dniu dzisiejszym, kiedy zaczyna obowiązywać nowa unijna norma prawna, regulująca wszystkie istotne kwestie związane z funkcjonowaniem tworu jakim jest Unia Europejska. Od 1 grudnia 2009 roku, również w Polsce zaczął obowiązywać traktat lizboński. Tu pojawia sie kłopot, bowiem w naszym kraju wiele osób słyszało o ustaleniach traktatowych i o problemach związanych z ratyfikacją tegoż traktatu, ale o czym one stanowią? Zwykły zjadacz chleba tego nie wie. Mało tego, nawet nikt nie ma zamiaru się wysilać i informować obywateli w jakim cyrku i pod czyją muzykę będą teraz tańczyć. No cóż, może po prostu nasze "elity polityczne" same nie wiedzą co tak gorliwie popierały. Dla zainteresowanych polecam tu publikację Pani prof. Jadwigi Staniszkis "Antropologia władzy" szczegółowa analiza zmian jakim zostajemy poddani wraz z 1 grudnia.


Natomiast nie zupełnie o tym chciałem dziś napisać. Mam zamiar raczej obruszyć się nad "wspaniałym" systemem który narzucił nam nowy ład "polizboński". Nigdy nie byłem zwolennikiem Unii Europejskiej. Nigdy ten stwór rodem z utopii mnie do siebie niczym nie przekonał. Nawet wspaniałymi wizjami dopłat czy innych subwencji. Perspektywą rozwoju, pracy poza granicami rodzimego kraju czy brakiem kontroli granicznej. Chociaż nie, przyznaje to ostatnie to całkiem miła sprawa w długiej drodze samochodem na wakacje. Może wynika to po części z zasad wpajanych mi od dziecka, może poniekąd z faktu, że do zagłosowania przeciwko wejściu do Unii zabrakło mi 6 dni. Paradoksalnie im jestem starszy tym mniej zalet w tej wspólnocie europejskiej dostrzegam. Mało tego, całkiem od niedawna UE zaczęła mnie przerażać. Bowiem po raz pierwszy chyba w historii doszło do sytuacji, w której ta wspaniała instytucja, stawiająca sobie na pierwszym miejscu wspaniałe osiągnięcie ludzkości jakim jest ustrój demokratyczny, odsłoniła maskę i pokazała prawdziwe oblicze. Smutny jest fakt, że tak mało osób zauważyło ten moment. W chwili kiedy Irlandia powiedziała po raz pierwszy NIE dla traktatu, rozpoczęła się walka o wyjście z twarzą z impasu i ratyfikację unijnego prawa mimo tego. Europejskie elity, a może lepiej między krajowe grupy interesu długo mędrkowały nad tym jak zareagować, aż wreszcie wydumały. Owocem nieprzespanych nocy, było powtórne referendum w Irlandii. W kraju pełnoprawnego członka UE, którego obywatele podjęli w pełni DEMOKRATYCZNĄ decyzję (bo większością głosów, a chyba o to w tym ustroju chodzi), postanowiono przeprowadzić ponowne głosowanie nad traktatem. To by było jednak za mało, żeby elity polityczne Irlandii przyłożyły się do lansowania w swojej ojczyźnie głosowania na tak, nie zawahano się straszyć Irlandczyków, separacją w UE czy nawet usunięciem z grona zjednoczonej Europy. Tak oto na naszych oczach, w pełnej krasie i przy blasku fleszy objawił się ustrój jaki obecnie mamy w "oświeconej" Europie, nie żadna demokracja, panuje biurokracja elit. Rządy obywateli owszem są, głosować może każdy, można głosować nawet jak się chce, byle głosowanie było po myśli elit. Bo jak nie, to użyją one swojego bata ukręconego ze słów "kryzys", "wyrzucenie", albo "dotacje" = "kasa" i zarządzą powtórne głosowanie. W którym miejscu są tu nadal rządy obywateli? Tu już od dawna rządzi interes grup kapitałowych i ideologicznych.


Gdyby tego było mało, oczywiście atmosferę bardzo ochoczo podgrzewają media, które co dało się zauważyć również w Polsce, za kozła ofiarnego i sprawcą całego zła (vide pierwsze NIE Irlandczyków) okrzyknęły sposób prowadzenia kampanii wyborczej! Wedle mediów, kampania na nie była nazbyt ... bezpośrednia. Może słowo "NIE" było pisane za dużą czcionką? O, to ja mam propozycje, jak szanownym panom zarządzającym tym potworem zwanym UE, przyjdzie pomysł na nowe zmiany, to proszę zastrzec wielkość czcionki dla wszelkich kampanii "anty", najlepiej niech nie przekracza wielkości najmniejszej bakterii na świecie. Bo jeszcze ktoś zobaczy, przeczyta i jeszcze pomyśli. Koniec dygresji. Atakowanie kampanii niekoniecznie wyborczych, ale właśnie takich, które traktują o lokalnych referendach staje się chyba kolejną domeną "nowoczesnej" i "oświeconej" biurokracji elit. W tym tygodniu Szwajcarzy podjęli w DEMOKRATYCZNYM referendum, DEMOKRATYCZNĄ decyzję o zakazie budowy minaretów. To była ich własna, suwerenna, większościową !!! decyzja. Jak podawały wstępne sondaże, przeciwko minaretom opowiedziało się prawie 60 % obywateli. Niestety w mediach, rozpoczęła się nagonka. W Polsce króluje w niej oczywiście pierwsza sprawiedliwa, oświecona i jaśnie nam panująca Gazetka Wyborcza.

Wbrew sondażom, apelom władz i oczekiwaniom świata Szwajcarzy poparli proponowany przez skrajną prawicę zakaz wznoszenia minaretów przy meczetach. Do tej pory w Szwajcarii zbudowano tylko cztery minarety

Jakaż piękna retoryka. Cały Świat patrzył na ręce Szwajcarów i cały!!! doznał głębokiego zawodu a może i szoku związanego z wynikiem referendum. Chyba raczej dostał amoku i to nie cały świat, a kolesie którzy chcą przerobić katolicką Europę w siedlisku ateizmu i laicyzmu z wybuchową domieszką Islamu. Oczywiście musi być też winny niepowodzenia tego oświeconego (sic!) i nowoczesnego (sic) plebiscytu. Winnym jest skrajna prawica, 60 % zwolenników prawie "faszystowskiej" partii politycznej (bo przecież, wedle "demokratycznej prasy" czyli tej co widzi wszystko wedle z góry ustalonych standardów, od skrajnej prawicy do faszystów już tylko krok) ośmieliło się wyjść z podziemia i zagłosować wbrew postępowi. Na koniec rodzynek słowo wytrych - tylko, stanowi ono wyraz całkowitego oburzenia dla zaściankowości Szwajcarów, którzy u progu końca pierwszej dekady XXI wieku i przed odrzuceniem referendum w sprawie minaretów, ośmielili się wybudować tylko 4 minarety. Zgroza!


Dalej jest już tylko lepiej.


- To ogromne zaskoczenie, ale wygląda na to, że zakaz zyskał poparcie - poinformowała tuż po zamknięciu lokali wyborczych szwajcarska telewizja TSR. Według wstępnych wyników za było aż 59 proc. głosujących.
Zaskoczenie faktycznie jest duże, bo według ostatnich sondaży zakazowi sprzeciwiała się ponad połowa Szwajcarów, za było 34 proc.


Sondaże, wspaniałe oręże tej nowej "oświeconej demokracji" zawiodło, ale tym razem zawiodło tych w których reku było. Lud zamiast machnąć ręką i się poddać okazał determinację i w ostatniej chwili wyrwał pewną wygraną z rąk propagandystów.


Wyznawcy islamu, którzy w większości przyjechali z Turcji i Bałkanów dobrze integrują się z miejscowymi, nie chcą wprowadzenia szariatu, kobiety nie noszą chust.


Jest i obowiązkowa pochwała muzułmanów, którzy przecież tak pięknie wkomponowali się w otaczające ich góry i potoki. Profilaktycznie nikt nie nadmieni jak te piękne widoki wpływają na szybkość ich rozmnażania się, dzięki czemu już niebawem, wraz z braćmi z Włoch, Francji czy Anglii zaczną dominować nad rdzenną ludnością starego kontynentu.


Jednak minarety od dawna były solą w oku skrajnie prawicowej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP). - To włócznie islamu, symbol niechęci do integracji - straszyli i rozprowadzali plakaty przedstawiające minarety w kształcie pocisków, osłoniętą od stóp do głów czarną burką kobietę i napis: "Stop. Głosuj za zakazem".
Kampania wywołała prawdziwą burzę. W Bazylei, Lozannie, Fryburgu i w Yverdon lokalne władze uznały plakaty za rasistowskie i zabroniły ich rozwieszania. W Zurychu, Lucernie, Genewie i St. Gallen krytykowano ich treść, ale w ramach wolności słowa władze nie zakazały rozpowszechniania.


A oto i winny. Plakat! Wszystko przez plakaty. Gdyby nie one byłoby wspaniałe zwycięstwo, a tak retoryka przeciwników minaretów było wstrząsająca i zastraszająca. Czy już czegoś podobnego nie wykazałem chwilę wcześniej? Czy w Irlandii problemem też nie była nazbyt "głośna" kampania na NIE?


Wynik referendum może popsuć Szwajcarom opinię za granicą. Już w trakcie kampanii Komisja Praw Człowieka ONZ skrytykowała ją jako dyskryminującą islam. Zapowiedziała też, że jeśli Szwajcaria faktycznie zakaże minaretów, będzie to jawne naruszenie prawa międzynarodowego.


No i gdzie tu demokracja? Co z tego że ktoś powiedział NIE. Zaraz klika usiądzie i obmyśli plan jak zrobić żeby było po ich myśli. Czy widzą Państwo analogie? Zachęcam do refleksji, dokąd zmierza ustrój który jest nadal stawiany za wzór dla nieokrzesanych ludów 3 świata.


Demokracji nie ma. Być może nigdy jej nie było, ale dziś w świecie panuje biurokracja elit.


źródło z GW: http://wyborcza.pl/1,75248,7309935,Szwajcarzy_zakazuja_minaretow.html